wtorek, 6 grudnia 2011

-


no właśnie... co? Co bym zrobiła po zamienieniu się miejscami z Bogiem (na tę, TYLKO TĘ, notkę przyjmę, że taki wszechmocny bliżej nieokreślony byt istnieje)?

Na pierwszy ogień poszłoby cudowne ocalenie krajów Trzeciego Świata. Afryka - studnie i poprawa klimatu (no co? W końcu mam nieograniczoną władzę). Dodatkowo jakiś uskrzydlony okularnik, czuwający nad rolnictwem i tworzącym się przemysłem. Afryka, Ameryka Południowa, Południowa Azja - skrzydlaty jajogłowy chemik, który wyleczy wszechobecne choroby, dodatkowo skrzydlaty inżynier w żółtym kasku do poprawy infrastruktury i gospodarki.

Kraje Drugiego świata - horda moich uskrzydlonych podwładnych polityków, którzy ogarną cały totalitaryzm, autorytaryzm i resztę szajsu. Całe zastępy skrzydlatych robotników, absolwentów Hogwartu, do magicznej poprawy gospodarki i finansów. 

Kraje Pierwszego świata - uskrzydlony Pudzian, który nadzwyczajną siłą od-poprzewraca w dupach wszystkim gwiazdeczkom i ludziom czekającym na tanią sensację. Dodatkowo zwyczajni aniołowie stróżowie (choć to na całym świecie również), żeby czuwali nad dobrymi i uśmiercali każdego aktywnego gwałciciela czy pedofila. 

Dla całej Ziemi: unicestwienie otyłości, wyginięcie McDonald'sów i reszty fast foodu; zostawienie jakiegoś nowo stworzonego kontynentu dla samej natury (zwierząt i roślin zagrożonych wyginięciem) i fanatycznych ekologów; wypierdolenie wsztstkich bomb (i innych groźnych dla ludzkości ustrojstw) prosto w kosmos.

Mój altruizm przebija się przez pokłady egoizmu, jednakże zostaje już uciszony. Dla mnie - skromny pałacyk na wyspie u wybrzeży Australii, dodatkowo nie-znów-taka-skromna nieśmiertelność. 

Wasze boskie plany? Wskazane więcej słów niż "te same, co u ciebie".

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Coma

Coma zespół założony w Łodzi w 1998 roku. Twórcy zespołu mówią,że inspirują się muzyką takich zespołów jak Illusion, Pearl Jam czy Led Zeppelin. Obecnie w skład zespołu wchodzi 5 osób : Piotr Rogucki - wokal, Dominik Witczak - gitara, Marcin Kobza - gitara, Rafał Matuszak - gitara basowa i Adam Marszałkowski - perkusja.
Coma do tej pory wydała 5 albumów ( Pierwsze wyjście z mroku, Zaprzepaszczone siły wielkiej armii świętych znaków, Hipertrofia, Excess, Czerwony album). Dodatkowo wydali dwa albumu koncertowe ( Live, Symfonicznie). Ich muzyka została wykorzystana w filmach takich jak : A na koniec przychodzą turyści i Skrzydlate Świnie (jedną z głównych ról zagrał sam Rogucki ). Coma otrzymała wiele nagród,ale nie będę ich tu wymieniać,bo możecie poczytać o nich na wikipedii.
Coma na żywo wypada jeszcze lepiej niż na płycie. "To nie będzie koncert,to będzie spektakl" - tak właśnie było w sobotę we Wrocławiu. Koncert fenomenalny,to co Rogucki wyprawia na scenie,no coś niesamowitego. Każdy kto będzie miał kiedyś okazję pójść na ich koncert,to niech się nie zastanawia tylko idzie,bo naprawdę warto.  
Również nie będę wam streszczać całej historii zespołu,bo szkoda na to czasu lepiej ich posłuchać. 






    niedziela, 27 listopada 2011

    Gianni Versace

     
    Gianni Versace urodził się 2 grudnia 1946 roku w Reggio Calabria we Włoszech. Od dzieciństwa marzył o projektowaniu. Uczył się fachu, pomagając matce w prowadzeniu pracowni krawieckiej i sklepu z konfekcją. Szycia nauczył się robiąc szmaciane lalki ze skrawków materiału znalezionych na podłodze pracowni. Już w wieku nastoletnim zaczął tworzyć własne kolekcje, do których inspiracji szukał w Londynie i Mediolanie. Włoska stolica mody wkrótce miała stać się jego nowym domem. Współpracę zaproponował mu właściciel pewnej firmy włókienniczej. Był to punkt zwrotny w karierze Gianniego Versace - klienci potrzebowali nowego typu konfekcji, ubrań mniej anonimowych, bardziej wyrażających styl osoby, która je nosi. Od 1982 roku Versace zaczął projektować również kosmetyki, biżuterię, dodatki, apartamenty, elementy wyposażenia wnętrz, przedmioty codziennego użytku i porcelanę. Projekty Gianniego Versace słyną z bardzo oryginalnych interpretacji mody. Kolekcje są przejrzyste, pełne barw i życia. Versace wyznawał pogląd, że sztuka i moda przenikają się wzajemnie, stąd odważne projekty określane niekiedy jako rodzaj ekshibicjonizmu. Tworząc kierował się wyłącznie własnym wyczuciem - nigdy nie sugerował się tym, co powszechnie uważano za modne. W 1997 roku genialnemu, włoskiemu projektantowi odebrał życie psychopatyczny zabójca przed jego posiadłością w Miami. Obecnie głównym projektantem firmy jest Donatella Versace. 

    The Kooks

    Na niedzielne popołudnie najlepsi są panowie z Brighton. The Kooks umieszcza się w kategoriach : indie rock,british.britishpop,alternative. Wy możecie dopasować ich gdzie tylko chcecie. Frontmanem i wokalistą grupy jest Luke Pritchard,który wraz z Hugh’em Harris’em, Max’em Rafferty  i Paul’em Garred’em utworzył w 2004 roku The Kooks. Panowie dwa razy gościli w Polsce. Ich koncerty miały miejsce w Krakowie i Gdyni.
    Latem 2011 19 sierpnia wystąpili,na festiwalu Coke Live Music Festival,nie wiem jak wypadł ich drugi koncert u nas,ale wiem,że w 2009 w Gdyni 3 lipca na Openerze dali fenomenalny występ. Mam nadzieje,że The Kooks szybko do nas wrócą,ale już nie na festiwalowy,ale jakiś prywatny koncert. 




    piątek, 25 listopada 2011

    smak dzieciństwa


    Wy też pamiętacie smak słodkiego dzieciństwa? Jakie słodycze/jedzenie/napoje kojarzą wam się z tym okresem? Ostatnio wiele osób mówi o frugo, które z tym właśnie im się kojarzy. Ja nawet nie wiedziałam, że taki sok istniał, kiedy byłam dzieckiem, natomiast z dzieciństwem kojarzy mi się głównie czekolada Cadbury Dairy Milk, której smak czuję nawet teraz kiedy o tym piszę, muszę kiedyś jechać do USA i kupić sobie zapas tej czekolady na całe życie.




    Poza czekoladą jednymi z moich ulubionych słodyczy były batoniki danio, które niestety wycofano ze sprzedaży, a były na prawdę pyszne.


    Pamiętam jeszcze takie białe czekoladki, na których były postacie z Pinokia(możliwe, że z innych bajek też, ale te akurat utkwiły mi w pamięci). Ktoś to kojarzy? Szukałam w googlach, ale niestety nic nie znalazłam.

    Zostanę zjedzona żywcem?

    W komentarzach pojawił się temat religijnego fanatyzmu wśród katolików. Coś na ten temat wiem, wszak zauważa się to w Polsce codziennie. Niestety, a może i stety, bo dzięki temu można odróżnić katoli od katolików. Katole jako ludzie, którzy słuchają faceta w spódniczce, który bynajmniej nie jest Szkotem w tradycyjnym szkockim stroju. Katolicy jako ludzie, którzy przeczytali chociaż raz Biblię. Jako ludzie, którzy się do niej stosują i znają podstawy swojej religii. Nie ten dziwny odłam 'wierzących, niepraktykujących', którzy znają swoją religię gorzej od przeciętnego ateisty. A zdziwilibyście się, ilu ateistów przeczytało Pismo Święte. Btw. ja też zamierzam. Za jakiś czas, bo mam teraz jeszcze harmonogram książek na pół roku.

    Mam zamiar jednak fanatyzm religijny skomentować przy okazji recenzji książki. "Carrie" Stephena Kinga (nazwisko chyba nie jest obce, hm?) to niby opowieść o dziewczynie obdarzonej umiejętnością telekinezy, o strasznym wpływie takiej siły na środowisko, ludzi, nawet na samą psychikę tytułowej Carrie. Jednak kiedy ja czytałam tę książkę, bardziej skupiałam się na matce Carrie - Margaret White. Była to wielka fanatyczka religijna. Kilka godzin dziennie spędzała na modlitwach (dobrze, nie jest to coś złego, ale... ciut zakrawa na obsesję, jeśli robi się to dzień w dzień, całe życie). Nawet rzeczy tak naturalne jak miesiączka czy piersi uważała za karę boską za grzechy. Uważała, że kolor czerwony to kolor diabła.

    Wychowywała córkę w tak wielkiej fanatycznej dyscyplinie, że nawet młoda dziewczyna tak zaczęła uważać. Jej 'odziedziczona' obsesja sprawiła, że Carrie nie była przystosowana do życia wśród rówieśników. Zrobiła z niej nieszczęśliwą kurę domową już w wieku 17 lat. Pośrednio sprawiła też, że dziewczyna doznała tak wielkiego szoku, że na dobre wyswobodził on jej umiejętności telekinezy i doprowadził do masowej rzezi.

    Zostanę zjedzona żywcem? - spytała z przestrachem sechmet.

    czwartek, 24 listopada 2011

    Nieopisujący opis

    Witam!
    Nareszcie znalazłam czas, aby coś tu dodać. To pierwszy mój wpis, więc chyba wypadałoby się przedstawić, powiedzieć kilka słów o sobie, ale.... Hm, jestem, tylko lub aż, człowiekiem. I opisywanie siebie na blogu  z pewnością nie odda nawet 5% prawdy o mnie. No, ale spróbujmy.
    Lubię się śmiać i czasem robić z siebie idiotkę. Niektórzy nie zauważają nawet, że to co mówię to czysty sarkazm i moje wypowiedzi nie są dla nich miłe, więc nie muszę kryć się z docinkami. Ale czy lubię ludziom jakoś szczególnie dogryzać? Chyba nie, po prostu śmieszy mnie ludzka naiwność, głupota, infantylność. Inne wady nie są takie złe, przecież nie muszę się ze wszystkimi zadawać.
    Wiecie już co denerwuje mnie w jednostce, jednak jeśli chodzi o ogół społeczeństwa, sprawa ma się inaczej. Tutaj przyczepić się mogę do naszej obojętności, nieszczerości, oceniania ludzi po pierwszym wrażeniu i naszym polskim braku tolerancji. Popadamy ze skrajności w skrajność. Jak się modlimy, to na całego, nie używamy mózgu i ślepo przyjmujemy wszystko, co nam każą. A prawdziwie myślący człowiek musi mieć wątpliwości, musi myśleć, zastanawiać się i jeśli  już uważa się za katolika z krwi i kości,  to uczą nas od małego miłosierdzia, tak? Moi drodzy katole: miłosierdzie to to samo, co tolerancja.
    Ten temat poruszyłam, by nawiązać do naszego polskiego społeczeństwa, ogółu, a to jest jedna z rzeczy, która obok temperamentu, narzekania na wszystko wokół i skłonności do alkoholu, kojarzy mi się z Polską najbardziej.
    Trochę wybiegłam od tematu chyba, bo miałam mówić o sobie. Co dziwne i rzadko spotykane: lubię (choć "lubię to" nie jest odpowiednie w tej sytuacji, bo, jak napisała Szymborska  o poezji :"Lubią, ale lubi się także rosół z makaronem") poezję. Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki i słońca, a weekendu bez wyjścia z przyjaciółmi. Należę do  typu wrażliwych romantyczek, ale gdy obserwuję to jak moi rówieśnicy definiują to słowo, to chyba do innego nurtu romantyczek należę. Hm, czytam praktycznie wszystkie gatunki, choć nie przepadam za fantastyką. Jestem w klasie b-ch i wiem, że kojarzyć się to może z umysłem ścisłym i ciągłym zakuwaniem, ale ja jestem leniwa, a na dodatek, jak to mówią nauczyciele muszę "opanować swoje humanistyczne ciągoty".
    Phi, co mam Wam więcej pisać, poczytacie jakieś moje posty to się dowiecie kim jestem...

    Szczerze współczująca tym, którzy się zanudzili na śmierć, czytając to: 
    Poetycka

    potok nonsensu

    Witam piękne panie, witam przystojnych mężczyzn. Reszty nie chcę widzieć. Czysto? To zaczynamy.

    Jestem jak dotąd jedynym facetem w tym teamie i zobaczymy, jak to wszystko będzie szło. Na chwilę obecną przyznaję, że nawet nie mam konkretnego pomysłu na swoje jestestwo. Jakie tematy będę poruszał, co lubię, co robię... to wszystko pozostanie niewiadomą. Do czasu kolejnych notek rzecz jasna. Jeśli mam być szczery, to nie jestem nawet świadom założeń bloga. Chcemy pokazać inne myślenie, chcemy być kontrowersyjni, chcemy pokazać swój świat. Można by rzec: we're so hipster. Ale podejrzewam, że nasuwa się wam jako czytelnikom pytanie: co w związku z tym? do czego dążycie? co chcecie osiągnąć?

    Sam chciałbym wiedzieć. Poprzednia część notki to trochę jak strzał na własną bramkę, ale słuchajcie dalej. Żyjemy w chorych czasach, w chorym świecie, z chorymi ludźmi. Ludzki system wartości przechodzi gruntowny remanent. Więcej: wydaje mi się, że ta część XXI wieku będzie charakteryzowała się przesuwaniem granic. Ciągle coś się zmienia. Rozwijamy się (w pewnym sensie) z niesamowitą prędkością, tylko w tym całym wyścigu z czasem nikt nie wie, gdzie jest meta ani... co jest naszym celem właśnie. W każdym razie nawiążę jeszcze do gdybań na temat naszych czasów, bo jest pewna ciekawa sprawa, wiecie? Próbowaliście sobie kiedyś wyobrazić, jak teraźniejsze "sensacje" będą za kilka lat opisywane w podręcznikach od historii? Weźcie do ręki pierwszy lepszy dziennik informacyjny i spróbujcie to sobie wyobrazić. Zabawnie. Kiedyś - królowie ginący w pojedynkach za swój lud, teraz - prezydent ginący przez głupotę wraz z  niemalże całym rządem w wypadku lotniczym. (Przy okazji możemy pomyśleć nad tym, w jakim świetle te sytuacje mogą zostać postawione). Wyobrażacie to sobie? "Rok 2010 był trudnym okresem dla niepodległej Polski. Ginie wódz Lech Kaczyński..." i tak dalej. Nie wiem jak wam, ale mi uśmiech samoczynnie pojawia się na ustach. A co powiecie na sztukę? Kiedyś - obrazy Matejki, teraz - demotywatory? Kiedyś - Chopin, teraz - Doda? O zgrozo.

    Ale przepraszam za tę dygresję i powróćmy do moich planów. Prawdopodobnie od czasu do czasu poruszę też te mniej przyziemne tematy jak filozofia, religia (dżentelmeni o tym nie rozmawiają, ale... kto by się przejmował jakimiś wyimaginowanymi regułami?) czy ostatnio badana przeze mnie sprawa NWO (odsyłam do wujka google). Co poza tym? Pewnie muzyka, filmy, może manga, książki i inne pierdoły. Czyli to co zwykle w takich projektach.


    Chociaż być może bardzo bym chciał, nie powiem o sobie nic. Tutaj jestem nikim i każdym. To wam musi wystarczyć. Jestem ideą, którą sam kreuję. Jestem tutaj swoim kolejnym alter ego. Nie obraźcie się. Po prostu tak będzie lepiej. :)



    Czytam teraz tę notkę od początku i tak sobie myślę, że... niczego wam nie sprecyzowałem. Za to zauważyliście pewnie, że lubię pisać dużo i bez sensu. Taka drobna bzdurka. Uznajmy więc, że po prostu od czasu do czasu sporządzę jakąś notkę. No i wiecie: jeśli nie przypadnę wam do gustu, to... no cóż. Macie tu jeszcze kilku innych autorów, dzieciaczki. :)

    Zapomniałbym: jestem Patryk. Po prostu. :)
    Dzisiaj bez wytłumaczenia, bo każdy potrafi czytać:
    tak nawiązując do notki o świętach.

    Edit: czekałem kilka dni na dodanie tej notki. śmiesznie.

    środa, 23 listopada 2011

    porno.

    witam wszystkich w ten jakże cudowny wieczór.
    ostatnio zaczęłam przysłuchiwac się rozmowom prowadzonym przez innych ludzi. Jestem wredna i lubię się pośmiac. Szczególnie lubię słuchac rozmów damskich. Dzisiejsze kobiety mają takie problemy... Złamie im się paznokiec, nie mogą kupic butów, albo nie mają pieniędzy na solarium. Czasem jednak trafiam na różne ciekawe perełki, dziś przytoczę dwie.
    1. Dwie dziewczyny siedzące na przystanku. Żywo o czymś rozmawiały. Siadłam koło nich, nie interesowało mnie o czym mówią. Słuchawki na uchy, papieros w dłoń, reszta mnie nie obchodzi. W przerwie między piosenkami, usłyszałam taki fragment:
    - I jak, jesteś z nim?
    - No, jest zajebisty!
    - Zrobiliście to już?
    - Nie...
    - No co ty! Masz 15 lat i jeszcze tego nie robiłaś?! - ostatnie zdanie prawie wykrzyczane przez dziewczynkę z toną makijażu na twarzy sprawiło, że zaczęłam się zastanawiac, jakie aspiracje ma częśc "płci pięknej"

    rozmowa numer dwa zasłyszana również od dwóch, na oko młodych dziewczyn (chociaż... w dzisiejszych czasach kto to wie... Jedna wygląda na 15 a ma 20, druga wygląda na 20 a ma 13)
    - Słuchaj... Bo ja mam taki problem ostatnio...
    - Z nim?
    - Yhyym... Bo wiesz, przeglądałam mu historię i on wchodził na pornosy
    - Poważnie? Powiedz mu żeby tak nie robił bo go zostawisz, to znaczy że on cię nie kocha!

    już widzę te nagłówki w gazetkach dla nastolatek - pierwsza strona Bravo - "Pornografia rozbiła związek!"
    nie oszukujmy się - prawie każdy ogląda porno.
    nie widzę w tym nic złego - mój chłopak ogląda. Moi kumple oglądają. Ba, sama oglądam czasem. Będę potępiona - wszak to sprzeczne z kościołem.
    przecież to wszystko jest ludzkie. Seks, nagośc. Seks nawet zwierzęcy.
    ciekawe czemu ludzie wstydzą się rozmawiac na tak zwykłe tematy.

    Japka

    Ludzie są jak jabłka. Po niektórych już od początku można poznać, czy są dobre, twarde, soczyste, treściwe. Niektóre już na pierwszy rzut powodują rzygi. Z każdej możliwej szpary wyłażą robale, są częściowo zgniłe. Pokryte pleśnią niczym kanapka szkolna z czerwca, znaleziona w plecaku we wrześniu (na marginesie: polecam opróżnianie plecaków przed wakacjami). Niektóre osoby jednak wydają się być zdrowymi jabłkami. Są ładne, dojrzałe, ale nie za bardzo. Tak długo je podziwiasz, że w końcu postanawiasz lepiej je poznać i ugryźć. Gryziesz i... z trudem powstrzymujesz odruch wymiotny. Jabłko okazuje się zwykłym platfusem i frajerem, przerostem formy nad treścią. Niczym wartym uwagi, zwykłą przeciętnością do kwadratu. Tylko na takie jabłka natrafiam ostatnio. Hipokryci i konformiści, dopasowujący się do pozornie słitaśnego otoczenia.

    Podumam jednak dalej. Zakładając, ze jabłka 'rodzą' się przekrojone na pół, można przyjąć, że wystarczy na każdego z odpowiedniej perspektywy spojrzeć, żeby zobaczyć, co tak naprawdę ma w środku. Problem jedynie w tym, że trzeba opracować metodę na obrócenie połówki w dobrą stronę w ten sposób, żeby tego nie zauważyła. Materiałów na ten temat dostarcza nam dokładna obserwacja, o której post już z góry sobie zaklepuję i obiecuję napisać za jakiś czas. Może nawet ciąg postów, bo to dość obszerny temat.

    Jednak co dalej z tymi połówkami? Można stwierdzić, że te połówki to jak z definicją 'drugiej połówki' w miłości. Można stwierdzić, że jeśli dostatecznie szybko nie znajdzie się jakiejś chwilowej połówki (choćby nawet w formie flaszki), żeby odciąć dopływ tlenu do własnej odsłoniętej części, to zbrązowieje. Będzie le fu. Będzie chujowa i nie do użytku. Jednakże... chwilowa połówka i tak pasować nie będzie. Pasuje tam tylko jedna połówka na świecie. I jeśli czeka się po prostu na nią, nie zadowalając się tymi innymi, przybędzie ona do nas w takim samym stanie, w jakim i my jesteśmy.
    Albo świeża, albo chujowa.
     
    ~Powinnam się przedstawić. Cześć, jestem sechmet. Tyle wystarczy.~

    Czesław Śpiewa Miłosza

    Czesław Mozil. U wielu osób ta postać wywołuje skrajne emocje. Inni go kochają,a inni nienawidzą. Ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy ludzi. Żałuję tylko tego,że tak wiele osób poznało go przez program emitowany w TVN. Kiedyś Czesław był artystą niszowym,alternatywnym,a teraz praktycznie każdy go zna. Wielu ludzi się nim zachwyca,a tak naprawdę nie wiedzą o czym on w ogóle śpiewa. Jest lubiany za sposób w jaki się wypowiada.  Wiedzieliście,że piosenka "Ucieczka z Wesołego Miasteczka" jest o emigracji ? 
    Ja moją przygodę z Czesławem zaczęła jeszcze wtedy kiedy grał i śpiewał z Tesco Value. Projekt "Czesław Śpiewa" usłyszałam po raz pierwszy w trójce w 2008 roku,była to piosenka "Efekt uboczny trzeźwości",zakochałam się po pierwszych dźwiękach. Czesław od pierwszego debiutu jako "Czesław Śpiewa" nagrał 3 płyty. W 2008 roku "Debiut" , w 2010 "Pop" i w 2011 "Czesław Śpiewa Miłosza". Kilka dni temu w całości przesłuchałam tą ostatnią płytę i jestem pod ogromnym wrażeniem. Dla Czesława należą się ogromne brawa za stworzenie czegoś takiego. Przez całą płytę przewijają się takie instrumenty jak trąbką,pianino,harfa a nawet  skrzypce. Utwory na płycie,to kompozycje Czesława Mozila w aranżacjach muzyków wchodzących w skład Czesław Śpiewa. 


    Do Laury / A jednak 



    wtorek, 22 listopada 2011

    A więc...

    Na początku się przedstawię - jestem Lilly. Teraz przepraszam za nietakt, bo nie zaczyna się niczego od "A więc", ale szczerze mam to gdzieś.
    Tutaj zajmę się pisaniem o moich poglądach. Ogólnie o poglądach kontrowersyjnych i sprzecznych z tradycyjnymi. Nie będzie wcale grzecznie. Ani nie wiadomo jak miło. Chcę pokazać to co jest niefajne, a nie wychwalać świat jaki jest piękny i cudowny, bo nie jest. Momentami aż zachłystam się jego obrzydliwością i okrucieństwem.
    Będę starała się pokazać to z perspektywy  introspektywnej bierności. Zza ścianki. I skonfrontować z tym, co jest ogólnie przyjęte. Nie chcę ugłaskanych postów.
    Zawsze najtrudniej jest cokolwiek zacząć, ale sądzę, że nie wyszło źle.

    Witam

    Na początek wypada się przedstawić. Jestem laomedea. O wieku wolę nie wspominać, bo z moich obserwacji wynika, że jestem najmłodsza z blogowej ekipy. Niewiele, ale jednak...Spróbuję swoich sił w pisaniu o modzie. Z pewnością nie wszystkich zainteresują posty, ale to już nie mój problem. Dlatego proszę - jeśli cię coś nie interesuje, powstrzymaj się od dodawania zbędnych komentarzy.
    Z powodu chwilowego barku weny będę pisać o projektantach mody. Później pewnie przerzucę się na subkultury i inne bardziej twórcze tematy.
    To na razie tyle z mojej strony.

    poniedziałek, 21 listopada 2011

    UNKLE

    Dwa posty już są to czas na trzeci. Ten będzie z serii "muzyka". Jak wiadomo każdy ma swój gust,więc nie będzie musiało podobać się wam to co będę tu czasem prezentować. Generalnie to dzisiejszy wieczór spędzam z UNKLE. A UNKLE to dwóch niezbyt urodziwych panów (jak dla kogo oczywiście),którzy założyli zespół w 1994 w Wielkiej Brytanii. Najczęściej określają ich w kategorii trip-hopowej. Panowie są niesamowicie zdolni i współpracowali z takimi artystami jak : Thom York ( tak to ten o genialnym głosie z Radiohead),DJ Shadow, Richard Ashcroft (The Verve), Ian Brown, Josh Homme (Q.O.T.S.A.), Robert Del Naja (Massive Attack),no i z masą innych artystów tworzących świetną muzykę.
    Bez zbędnego przedłużania Panie i Panowie : UNKLE

    Rabbit in your headlight /  The Runaway / Burn The Witch


    "Last Christmas I gave you my heart..."

    "coraz bliżej święta, coraz bliżej święta"...
    dzień dobry wieczór. Pierwszy post wypadł chyba na mnie.
    Z tej strony Ruda i muszę się dziś na coś jeszcze powkurwiac. Na moim drugim blogu padło na dzisiejsze hity muzyczne, a tu padnie na jakże cudowną atmosferę świąteczną.
    Mamy listopad. Listopad.
    nie jestem już małym dzieckiem, które na każde Boże Narodzenie się cieszyło. Teraz mi to zwisa i powiewa. W sumie to bardziej denerwuje. Kupowanie prezentów, Wigilia, udawanie zgranej rodzinki, która wcale nie jest rodzinką ateistów (no, wyłączając babunię), wymamrotanie sobie życzeń, podzielenie się opłatkiem i śpiewanie kolęd, których nikt nie zna. Zazwyczaj więc, jakże świątecznie, kolędy wykonuje nam Krzysztof Krawczyk z radyjka.
    dlaczego o świętach dziś?
    idę do Tesco. Uwaga, uwaga! Promocja na choinki! Promocja na bańki, promocja na łańcuchy! Świąteczne gazetki, zacznij kolekcjonowac ozdoby świąteczne już dziś!
    idę do Kauflanda. Bańki. Bańki. Bańki.
    Biedronka? Łańcuchy, papier ozdobny.
    jakieś centrum handlowe? A tam jakże ukochana piosenka z tytułu notki. Nie sądziłam że to się tak wcześnie zacznie. Już mam dośc.
    Nie jestem osobą wierzącą, nie przykładam do świąt jakiejkolwiek wagi, ale czy nawet na takich rzeczach trzeba zarobic jak najwięcej? Dobrze, że nie zaczęli reklamowac choinek pod koniec wakacji... Promocja - zestaw zeszytów szkolnych a w prezencie - choinka.
    sram na te święta. W przyszłym roku jadę do Holandii, powieszę bombkę na krzaku marihuany i wzniosę toast tanim winem.

    dziękuję za uwagę.

    mały edit:
    zaczęłam pisac, podając tylko kim jestem. Jestem sobie małą, wredną istotką, która mówi to co myśli. Jestem głośna i prawdę mówiąc - wkurwiająca. Więcej o mnie wyjdzie "w praniu".
    edit 2:
    dodałam moją własną etykietę, chyba łatwiej będzie tak.

    Witaj, hermafrodytyczny plebsie.

    Nazwy bloga objaśniać wielce nie będę, co bardziej wykształcone jednostki rozumieją, inne poszukają tłumaczenia.

    Blog jest grupowy, jest nas całkiem sporo, więc posty mam nadzieję, że będą w miarę często. One same będą... różnotematyczne. Każdy ze współautorów jakoś sobie wyznaczył tematy, którymi się zajmuje, ale trzymać się jedynie ich nie musi. Wszystko jest dozwolone, nie mam nawet nic przeciwko napisaniu posta zawierającego same przekleństwa. Fanom rapu by się to podobało.
    Mam nadzieję, że ktoś tu szybko coś napisze, żeby ten powitalny post szybko zniknął ze strony głównej.